Odwiedzając blogi jestem nieodmiennie pełna podziwu dla pracowitości i zdolności wszystkich hafciarek. Ale powoli zaczynam nabieram podejrzeń, że koleżanki zakrzywiają czasoprzestrzeń;)
Niestety ja nie posiadłam jeszcze tej umiejętności, dlatego moja praca jest mozolna, a na efekty zazwyczaj trzeba dłuuuugo czekać!
Ale obiecałam sobie, że w miarę regularnie będę się pojawiać na blogu- więc oto jestem...
Pierwszy weekend listopada upłynął mi wśród cudnego zapachu suszących się jabłek. Nie znam lepszej jesienno/zimowej przekąski niż plasterek osobiście wysuszonego jabłuszka. Jeżeli jeszcze tego specjału nie spróbowaliście, to szczerze polecam! Przekąska jest to zdrowa, tania i bardzo smaczna:)
A propos zapachów, w moich szafach po lecie zagościł zapach lawendy. W tym roku lawenda w moim ogródku obrodziła wyjątkowo, a więc natychmiast zabrałam się za jej suszenie. Po wysuszeniu pozostawało jeszcze przygotować woreczki:) W sumie zrobiła ich 12, ale w domu zostały 2, reszta wywędrowała do znajomych. Te dwa, które pozostały to prototypy, ale prezentują się całkiem nieźle, a co najważniejsze obłędnie pachną:) Zamiast bawełny użyłam kanwy i muszę stwierdzić, że sprawdziła się doskonale.
W poprzednim poście pochwaliłam się obrazem Alfonsa Muchy, dziś prezentuje drugi z tej serii ( w planach mam całą kolekcje:))
Mam nadzieję, że wkrótce będę mogła się pochwalić skończonymi pracami w Świątecznym klimacie:)